wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 15

Rozejrzałam się po klubie. Nie spostrzegłam nikogo dziwnego. Mocno przestraszyłam się tą wiadomością. Postanowiłam wyjść zaczerpnąć swieżego powietrza. Usiadłam na jednej z ławek przed klubem. Nagle poczułam ból w czaszce...
----------------------------------------------
***OCZAMI NIALLA***
Wyszedłem za Rosie. Nie było jej. Zacząłem jej szukać. I wtedy poczułem ból

***

Obudziłem się, przywiązany do krzesła. Nagle oślepiła mnie lampka, świecąca prosto w moje oczy.
-Gdzie jestem? Wypuście mnie!-krzyczałem i chciałem się wydostać
-Kręcenie się nic Ci nie pomoże blondasku- zobaczyłem jakiegoś faceta.
-Gdzie jestem?
-Tam gdzie powinieneś być- powiedział kolejny facet
-A teraz patrz- zaśmiał się pierwszy.
Nagle zobaczyłem Rosie przywiązaną do krzesła tak jak ja.
-Rosie!- krzyknąłem. Zobaczyłem że dziewczyna ma zakneblowane usta.
Próbowałem się wyrwać ale na darmo. Ten drugi facet rozwiązał Rosie, i związał jej ręce z tyłu, poczym postawił ją.
-Twoja dziewczyna nie słuchała poleceń naszego szefa, więc teraz za to porzałuje- zaśmiał się mężczyzna. Odkneblował usta Rosie. Uderzył ją w twarz tak mocno, że przeciął jej wargę z której trysnęła krew. Rosie upadła na podłogę.
-Ty gnoju!- krzyknąłem i chciałem jakoś podejść do dziewczyny.
Ale to było na nic.
-Teraz popatrzysz, jak twoja dziewczyna cierpi - znów się zaśmiał
Złapał ją za włosy, pociągnął tak mocno, by wstała, i kopnął ją w brzuch.
Rosie znowu upadła.
Popatrzyła na mnie błagającym spojrzeniem.
Ale ja nic nie mogłem zrobić.
Wpadłem w szał.
Któryś z tych facetów odwiązał mnie, i związał tak mocno, że nawet nie mogłem się ruszyć.
Zaczeli ją szarpać za włosy.
Bić po twarzy.
Uderzali ją pięściami wszędzie. Z całej siły.
Gdy opadła bez siły na podłogę, zaczęli ją kopać gdzie popadnie.
W końcu przestali.
Walneli mnie czymś w głowę, i straciłem przytomność.
***
Obudziłem się, i pierwsze co zobaczyłem, to zmasakrowane ciało Rosie. Z ran w rękach leciała jej krew. Była nie przytomna.
Podniosłem się i zadzwoniłem po karetkę.
***W SZPITALU***
Siedziałem na ławce w szpitalu czekając na wieść o stanie Rosie.
-Pan Horan - podszedł do mnie jakiś lekarz. W jego oczach malował się smutek, współczucie i żal.
-Co z Rose? - zapytałem zaniepokojony
-Jej stan był krytyczny. Zaznała wiele ran ciętych nożem. Niestety. Nie dało się jej uratować - powiedział i odszedł.
Analizowałem jego słowa.
Jak to?
Nie zobaczę już nieśmiałej dziewczyny, która skradła moje serce?
Nie usłyszę jej głosu?
Jej śpiewu?
Jej śmiechu?
Nie dotknę jej włosów?
Nie pocieszę jej już nigdy?
Nie powiem "tak" przed ołtarzem?
Nie spędzę z nią wakacji?
Nie będziemy się wspierać?
Nie wychowamy małych Horanów?
Świat, który jeszcze wczoraj był piękny, znikł.
Prysnął jak bańka mydlana.
Nie ma jej.
Nie ma....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz